PP62 Trochę adrenaliny nikomu nie zaszkodzi

0


Posłuchaj

Przeczytaj

Dzień dobry. Ja nazywam się Przemek, a to jest 62. odcinek Polskiego podkastu - podkastu przeznaczonego do osób, które uczą się polskiego i chcą ćwiczyć rozumienie ze słuchu oraz wzbogacić swoje słownictwo. Dzisiaj proponuję artykuł zatytułowany “Trochę adrenaliny nikomu nie zaszkodzi". Zapraszam do słuchania.


Jeszcze do niedawna, kiedy jechałem gdzieś na wakacje, z językiem na brodzie krążyłem między zamkami, muzeami, kościołami i innymi atrakcjami. Nie wiem jednak, czy to wiek, czy wygoda, a może po prostu doświadczenie spowodowały, że teraz planuję wyjazdy inaczej, mniej się spieszę, chcę bardziej przeżywać niż oglądać budynki.

Już jakiś czas temu postanowiłem, że na każdym wyjeździe będę się starał robić coś, czego jeszcze nie robiłem, coś co przyniesie mi jakieś przeżycia, emocje - większe niż przyjemność z oglądania miejsc. Dzisiaj chciałbym opowiedzieć o tygodniowym pobycie na Wyspach Kanaryjskich, a konkretnie Gran Canarii, gdzie oprócz odpoczynku na plaży, zafundowałem sobie przejażdżkę skuterem wodnym i parasailing.

Jak na mnie, to i tak dość duża dawka adrenaliny. Trochę się tego obawiałem, ale skoro postanowiłem przeżywać więcej, to jakoś trzeba było to zrealizować. Na Kanarach na każdym niemal kroku można spotkać stoiska albo osoby zachęcające do różnych sportów wodnych. Najpierw zainteresowała mnie nauka windsurfingu, ale potem stwierdziłem: zabawa będzie przez chwilę, ale nie jest to sport, który bym chciał uprawiać, więc może spróbować czegoś innego? 

Ceny atrakcji, cóż, niezbyt zachęcające jak na polską kieszeń, ale też nie horrendalnie wysokie. Kupując parę atrakcji w pakiecie, oszczędza się trochę na każdej z nich. Mój wybór padł na pakiet: skuter wodny + parasailing + przejażdżka bananem. To ostatnie chciałem sobie darować, ale cena byłaby taka sama, więc stwierdziłem, że ostatecznie co mi szkodzi, będzie trochę śmiechu.

Przejażdżka taką napompowaną w kształcie banana łodzią za skuterem wodnym, która wyczynia dziwne esy floresy i bierze ostro zakręty, potrafi dać sporo wrażeń i… wyzwala dziecięcą wręcz radość, którą z biegiem lat tracimy. Przez parę chwil tę dziecięcą radość odzyskałem!

Z banana przesiedliśmy się na skuter wodny. Bez zbytnich wstępów instruktor wytłumaczył mi, że po lewej stronie jest włącznik/wyłącznik, a po prawej - dodawanie gazu. I tyle. W drogę. Jak to? Przecież ja nigdy nawet na normalnym skuterze nie siedziałem, a teraz mam sunąć po wodzie czymś takim? Nieco spanikowany, odpaliłem silnik i ruszyliśmy w drogę. To znaczy… w wodę!

Nazwa jet ski została prawnie zarezerwowana przez firmę Kawasaki, więc będę się posługiwał nazwą skuter wodny. To właściwie motorówka. Z tą różnicą, że tutaj pasażer lub pasażerowie (do czterech w zależności od modelu) nie siedzą w środku, ale na wierzchu kadłuba, jak na motorze. Skuter jest napędzany silnikiem, zwykle spalinowym, o mocy kilkudziesięciu koni mechanicznych, który współpracuje z pędnikiem wodnoodrzutowym. (Cokolwiek by to było.) Najszybsze modele mogą osiągać prędkość do 60 węzłów, czyli 115 km na godzinę.

Skutery udostępniane turystom mają zaprogramowane ograniczenie prędkości i inne możliwości manewrowania. Jednak i tak czuje się prędkość. Na dodatek świeżak na skuterze - czyli ja, nie wie, jak pojazd zachowa się przy przyspieszaniu, zwalnianiu, skręcaniu. Nie wie, na ile może się przechylić, żeby nie wylądować w wodzie. Nie wie, czy z falą przyspieszyć, czy zwolnić. Nie zna odpowiedzi na sto innych pytań, które kotłują mu się w głowie, a nie za bardzo jest czas się zastanawiać, kiedy skutek mknie po powierzchni wody. A jak jeszcze słyszy od współpasażera pokrzykiwania typu: “Przyspiesz! Ale jazda!”, to nie wie, czy ma przyspieszyć i czekać na kolejny wyrzut adrenaliny, czy też skręcić tak, żeby zrzucić krzykacza do wody. Wierzcie mi, wybór nie jest łatwy...

Po 20 minutach takiej jazdy, niby niedaleko od brzegu, ale jednak na pełnym morzu, człowiek wreszcie myśli, że w miarę opanował manewrowanie skuterem, a tu trzeba kończyć. Jednak te 20 minut wystarczy, żeby mimo początkowego strachu i obaw, cieszyć się jazdą i przeżyć coś, co zapamięta się na całe życie. Wiem, wiem, są sporty i aktywności wyzwalające więcej adrenaliny, jak choćby skok na bungee czy spadochroniarstwo. Ale dla mnie pędzenie skuterem wodnym po pełnym morzu, widząc, jak brzeg oddala się dość szybko, jest jak na razie wystarczającym przeżyciem.

W porównaniu z tym, parasailing wydawał się pestką. Co to jest parasailing? Nie jest to prawdziwy spadochron, ale raczej rodzaj wielkiego latawca. “Pasażerowie” są ubrani w specjalną uprząż, którą przypina się do parasaila. Następnie pojazd holujący, najczęściej motorówka, ciągnie go za sobą, co sprawia, że pasażerowie unoszą się w powietrze. Jak wysoko poszybują, zależy od długości liny holującej i warunków pogodowych. 

Będąc już w górze, zdziwiłem się, że jest tak spokojnie. Wydawało mi się, że będziemy się choć trochę kołysać, że trzeba będzie się dość mocno trzymać, żeby nie wypaść. Nic z tych rzeczy. Oczywiście, trzymać się trzeba, ale nie jakoś zbytnio kurczowo, dzięki czemu lot jest przyjemny. Siedząc w uprzęży jak w siodełku można z góry podziwiać piękne widoki i poczuć prawdziwą wolność. 

Tak, mimo, że wiesz, że jesteś dobrze przypięty, że tak naprawdę nie lecisz, ale unosi się olbrzymia płachta rozpościerająca się na Tobą, to czujesz się wolny. Przez te parę chwil nie liczy się nic więcej. Ty i niebo. Woda pod tobą, oddalający się ląd stają się małe, tracą znaczenie, są gdzieś tam daleko. Jesteś ty i to wszechogarniające poczucie spokoju i wolności. 

Tego uczucia nie da się porównać z niczym, co do tej pory przeżyłem. Warte było swojej ceny. Warte znacznie więcej niż zwiedzenie kolejnych kilku muzeów, zamków, świątyni, ogrodów. Zwłaszcza, że sporo takich rzeczy już widziałem i za każdym razem cieszą mniej. 

Ciekawe, czy jeszcze przytrafi mi się coś, o czym powiem: “Jeszcze nigdy nie przeżyłem czegoś takiego!” Właściwie czemu nie? Tylko ode mnie zależy, żeby tak się stało...


A Wy? Przeżyliście ostatnio coś, co będziecie pamiętać do końca życia. Podzielcie się w komentarzach na stronie podkastu na Facebooku albo na blogu. Linki znajdziecie w opisie.


Tags

Prześlij komentarz

0Komentarze
Prześlij komentarz (0)

#buttons=(Accept !) #days=(20)

Strona używa ciasteczek. Dowiedz się więcej
Accept !