PP51 Podróż do Jordanii część 2

0

 


Posłuchaj

Przeczytaj

Cześć. Ja nazywam się Przemek, a to jest kolejny odcinek Podcastu polskiego. To jest podcast dla osób, które uczą się języka polskiego i chcą popracować nad rozumieniem ze słuchu i nad wzbogaceniem słownictwa. Dla osób, które chcą mieć kontakt z żywym, mówionym językiem.


Dzisiaj druga część opowieści o mojej podróży do Jordanii w marcu tego roku. Link do części pierwszej znajdziecie w opisie odcinka oraz na blogu.


W Jordanii spędziliśmy 7 dni. Po przylocie od razu pojechaliśmy na drugi kraniec kraju, na samo południe, do Akaby. Stamtąd ruszyliśmy do Wadi Rum, Wadi Musa, Petry, nad Morze Martwe i skończyliśmy na stolicy, Ammanie. Akurat tyle, żeby poznać najciekawsze miejsca kraju i żeby doświadczyć nowych rzeczy.


Akaba

Do Akaby dojeżdżamy w piątek 4 marca wieczorem. Meldujemy się w hotelu i idziemy na rekonesans. 
Akaba otwiera się na ruch turystyczny z racji dostępu do morza, ale daleko jej jeszcze do nadmorskich kurortów jakie znamy z Europy. Nie znajdziecie tutaj ogólnodostępnych plaż jakie znacie z Hiszpanii czy Włoch. Publiczna plaża to dla miejscowych miejsce spotkań. Przychodzą tutaj grupki przyjaciół lub całe rodziny, żeby posiedzieć, zjeść kanapkę, wypić kawę. Wszyscy ubrani od stóp po szyję. Nie jest to dobra atmosfera do opalania się w skąpych kąpielówkach czy bikini.


Publiczna plaża w Akabie.

Miejscowi starają się za to oferować turystom jakieś atrakcje, najczęściej jest to przejażdżka łodzią ze szklanym dnem.
Lepsze plaże znajdują się w południowej części miasta, ale są zlokalizowane albo przy hotelach, albo klubach. Można do nich zwykle dojechać busikiem z centrum. Koszt wraz z dojazdem to około 10 dinarów.


W mieście nie ma zbyt wiele do zwiedzania. Najciekawszy jest bodaj Fort Mameluków, a raczej to co z niego zostało. Są to ruiny zamku sprzed kilkuset lat, ale nawet dobrze zachowane. Innym zabytkiem są pozostałości po jednym z pierwszych podobno na świecie kościołów chrześcijańskich. Te pozostałości to w rzeczywistości wysokie może do kolan resztki murów, które ukazują zarys tej budowli.

Warto za to zajrzeć do meczetu Szarifa Hussajna bin Alego. Nie jest to zabytek, ale zachwyca architekturą.


Akaba - fort Mameluków.

Akaba - meczet Szarifa Hussajna bin Alego.


W Akabie nie brakuje restauracji i kawiarni. W niektórych lokalach można dostać piwo - jako że miasto jest strefą wolnocłową. Bez trudu natkniecie się na sklepy monopolowe.


Wadi Rum: noc na pustyni

W niedzielę rano wyjeżdżamy z Akaby do Wadi Rum. To bardzo popularne miejsce z uwagi na piękne pustynne krajobrazy. Urozmaicają je różne formacje skalne. Z uwagi na te krajobrazy właśnie kręcono tutaj wiele filmów z gatunku science-fiction, m.in. “Marsjanina” czy “Diunę”.
Wstęp do obszaru chronionego i centrum turystycznego jest płatny 5 dinarów od osoby. My mamy tę opłatę w Jordan Pass. Zostawiamy auto na parkingu przy centrum dla odwiedzających. Do obozu na pustyni, gdzie zarezerwowaliśmy nocleg, zabiera nas Hassan, jeden z braci, którzy go prowadzą.
Na miejscu zastajemy obóz złożony z kilku namiotów mieszkalnych oraz wielkiego namiotu nazywanego restauracją. Pokoje są duże, wygodne, z łazienkami. Jeśli więc jesteście żądni bardziej prawdziwych beduińskich warunków, to sprawdźcie wcześniej dane miejsce. 
Podobnych obozów jest w okolicy wiele. 


Poza noclegiem, pięknymi krajobrazami i gwieździstym niebem w nocy, obozy oferują różne atrakcje, m.in. przejażdżkę jeepem, przejażdżkę na wielbłądzie lub na koniu, wypad na oglądanie zachodu słońca, beduińską kolację.


Księżycowy krajobraz Wadi Rum.

My postawiliśmy na wielbłądy, co było ciekawe, bo z uwagi na tempo przemieszczania się, mogliśmy podziwiać otaczającą nas naturę, surowy krajobraz pustyni i skał oraz cieszyć się ciszą. Pstrykamy zdjęcia jak szaleni, kręcimy krótkie filmiki, bo wszystko jest tutaj takie piękne, takie majestatyczne wręcz. Jednak po jakiejś godzinie zaczyna nam się dłużyć. Bo ileż czasu można się zachwycać takim widokiem? 

Mój wielbłąd chyba wyczuwa moje zniecierpliwienie, bo na koniec wycieczki zrzuca mnie z grzbietu. Na szczęście kończy się na lekkim stłuczeniu i niewielkim bólu, który trwa może pół dnia. Za to teraz mam czym ubarwiać swoją opowieść.
Niezwykle ciekawe były nasze rozmowy z Hassanem, z którym rozmawialiśmy nie tylko o tym, jak niegdyś wyglądało życie beduinów, ale także o tym, że tamten świat odchodzi w niepamięć i wraz z migracją Jordańczyków do dużych miast, głównie do Ammanu, następuje dezintegracja rodzin i zanikają lokalne tradycje.


Napad i konie

Następnego dnia rano wyruszamy do Wadi Musa, które jest punktem wypadowym do Petry -
największej atrakcji Jordanii. Docieramy tam jednak dopiero późnym popołudniem,
korzystając po drodze spontanicznie z różnych atrakcji.


Inscenizacja jednego z incydentów w czasie rewolty 1916 roku.

Pierwszą jest stary pociąg z parowozem. Najpierw myślimy, że po prostu pozostawiono go na
stacji jako atrakcję dla przejeżdżających tędy turystów i liczymy na parę zdjęć. To pociąg z czasów, kiedy funkcjonowała tutaj linia kolejowa Hijaz.
Po chwili okazuje się jednak, że za jakąś godzinę będzie coś rodzaju inscenizacji zdarzeń z 1916 roku. W tymże roku Arabowie wszczęli rewoltę przeciwko rządom ottomańskim, domagając się wolności i niepodległości. 
Pakujemy się więc na jeden z odkrytych wagonów, pełen worków z piaskiem i zaopatrzony w karabin maszynowy. I czekamy. Trochę to trwa, bo musimy czekać na autokar wypełniony jakimiś VIP-ami. Na dodatek przyjeżdżają ekipy z kamerami. Domyślamy się, że bierzemy udział w wydarzeniu dla dziennikarzy albo w kręceniu filmu promocyjnego.
Nie żałujemy bynajmniej, bo bawimy się świetnie. Odegrane przez miejscowych zatrzymanie pociągu i porwanie jednego z podróżnych wygląda dość autentycznie i groźnie.
Gdy już beduini uprowadzają ze sobą nieszczęśnika, a VIP-y udają się na obiad do położonego na pustyni ośrodka ukrytego za wysokimi murami, pociąg rusza w drogę powrotną.
Tak się składa, że po drugiej stronie ulicy jest stadnina koni. Długo się nie zastanawiamy. Na szczęście dla mnie, usadzają mnie na niezwykle spokojnej klaczy, która idzie sobie spokojnie, aż za spokojnie. Nie pomagają żadne próby skłonienia jej do kłusa.
Po tej przejażdżce zasiadamy do czegoś, co gospodyni nazywa mansafem, a co mansafem wcale nie jest, ale trudno nam obcokrajowcom kłócić się z miejscowymi.
Mansaf to tradycyjna arabska potrawa z jagnięciny, gotowana w sosie na bazie jogurtu lub śmietany, z przyprawami, podawana z ryżem lub kaszą bulgur; powinno się ją jeść rękami, używając chleba.
My dostajemy olbrzymie porcje nogi z kurczaka z ryżem, którym nie dajemy rady. Na koniec gospodyni podaje nam kawę po beduińsku. Wzmocnieni tym posiłkiem ruszamy w dalszą drogę.
My dostajemy olbrzymie porcje nogi z kurczaka z ryżem, którym nie dajemy rady. Na koniec gospodyni podaje nam kawę po beduińsku. Wzmocnieni tym posiłkiem ruszamy w dalszą drogę.


To tyle na dzisiaj. Zapis tego podcastu wrzucam na Podcastpolski.pl. Pod tekstem znajdziecie też słówka przydatne w podróży.
Dajcie znać, jak wam się podobał ten odcinek. Prześlijcie link komuś kto też uczy się polskiego. A jeśli nie chcecie przegapić żadnego odcinka, polubcie profil Podcastu polskiego na Facebooku. Zerknijcie też na Instagram. Linki znajdziecie na blogu.
Do usłyszenia!


Miejsca, w których nocowaliśmy:

Akaba: Hotel An-Nahr Al-Khalid (Immortal River), Ar-Razi St.
Wadi Rum: Wadi Rum Camp Stars & jeep tour

Przydatne słówka

  • zameldowanie
  • wymeldowanie
  • rezerwacja
  • potwierdzenie rezerwacji
  • anulowanie rezerwacji
  • pokój hotelowy
  • jedynka = 1-osobowy
  • dwójka = 2-osobowy
  • trójka = 3-osobowy
  • widok na miasto
  • widok na morze
  • widok na park
  • klimatyzacja
  • ogrzewanie
  • śniadanie w cenie = śniadanie wliczone w cenę


Prześlij komentarz

0Komentarze
Prześlij komentarz (0)

#buttons=(Accept !) #days=(20)

Strona używa ciasteczek. Dowiedz się więcej
Accept !